Obserwatorzy

środa, 9 grudnia 2015

Własna działalność z dotacją? Proszę doradźcie coś :)

Ostatni tekst który zamieściłam na blogu miał bardzo terapeutyczne działanie. Nie tylko dlatego, że wyrzuciłam z siebie natłok negatywnych emocji, ale przede wszystkim dlatego, że napisało, zadzwoniło i spotkało się ze mną wiele osób. Dostałam niesamowitego pozytywnego kopa. Nie wiem jak opisać co czuje kanapowa osoba, kiedy nagle ktoś zupełnie obcy odpisuje na potok bezsilności mówiąc że chciałby pomóc. 
Nie ważne czy jest w stanie czy nie. Chodzi o sam fakt, że nagle z samotnego kanapowego smutasa wychodzi kawałek kanapowego uśmiechu.
Wczoraj podjęłam dezycję, że trzeba by było jednak wrócić na kilka miesięcy do Szkocji. Podszkolić się jeszcze w języku, Po zastanawiać nad sensem, naładować baterie i wrócić z nowym planem działania (Często mi się zdarzało w momentach kryzysowych uciekać gdzieś żeby przeczekać)
Dzisiaj byłam na spotkaniu w urzędzie pracy. Pojechałam tam tak jak zawsze złożyć podpis i mieć z głowy. Już nawet nie miałam zamiaru po raz kolejny pytać o dotacje, bo przecież powiedzieli że najwcześniej w maju..
Aż tu nagle Pani mówi, że jest jutro spotkanie i że jeśli się ogarnę to dotację mogę dostać jeszcze pod koniec miesiąca-piękny prezent świąteczny :P
Dlaczego tak zawsze jest? człowiek już się pogodzi z decyzją, ustali sobie plan, zrezygnuje ze starego a tu nagle bum...
Jadę jutro na spotkanie w sprawie dotacji. Nie wiem jeszcze jak takie spotkanie wygląda, ani czego się tam dowiem. Nagle mój plan na działalność wydał mi się taki nijaki...Chociaż przecież faktycznie był obmyślony.
Czuję się jak mały czarny kotek w dżungli z pumami :D niby fajnie, ale jednak z niepokojem :)
Wiadomo mogę dotacji nie dostać...ale co jeśli dostanę? :D
Wspominałam Wam że ostatnio zrobiłyśmy z przyjaciółkami sesję zdjęciową. Przy takiej sesji zawsze powstanie wiele zdjęć, które miały "nie ujrzeć światła dziennego";] ale tak się składa, że moja przyjaciółka Patrycja Bulska ma bardzo przewrotny i zadziorny charakter i wykorzystała "zdjęcia nie do pokazania" tworząc moje tzw "zdjęcia legitymacyjne". Uśmiałam się nieziemsko kiedy je zobaczyłam. Wyszłam na wszystkich prze paskudnie :) to zdjęcia typu "alarm! Szminka na zębach". Ale kiedy dzisiaj wróciłam z urzędu zastanawiałam się jak się czuję i stwierdziłam że czuję się dokładnie tak jak na tych zdjęciach. Niby dobrze...ale z szałem w oczach, groączką w głowie i strachem w sercu. Dlatego po zapytaniu Pat pokazuję Wam moje zdjęcia legitymacyjne ;]

Jednocześnie proszę o pomoc jeśli ktoś z Was miał kiedyś, lub ma teraz okazję prowadzić działalność zbliżoną do mojej rękodzielniczej pasji. Lub co ciekawiej dostał dotację na taką działalność...albo po prostu się zna na rzeczy i chciałby odciążyć moje skołatane serducho dobrymi radami. Co bym nie spaliła się od razu na wstępie :) (to chyba nie prośba tylko jednak krzyk :D)

Na zachętę przedstawiam moje różne oblicza :D zdjęcia autorstwa Patrycji Bulskiej. "Modelka" ( buhaha ) bogu ducha winna ja:D 
Musiałyśmy trochę pojechać po jakości, bo blogger uparcie twierdził że zdjęcie jest za duże :) ale wierzcie mi w lepszej jakościowo wersji wyglądam równie przepięknie ;)